Ostatnio coraz częściej mam wrażenie, że czas ucieka mi przez palce. Tydzień mija za tygodniem, miesiąc za miesiącem, nadchodzą kolejne Święta, a ja nie mogę pozbyć się wrażenia, że „dopiero co” był grudzień. „Dopiero co” to czy tamto. Kiedy ten czas mija?
Każdy z nas ma jakiś miernik upływających dni. Jedni żyją od weekendu do weekendu, inni czekając na urlop, jeszcze inni nie mogą doczekać się wakacji… Zdaje się, że wszyscy wiecznie na COŚ czekamy, odliczamy dni do CZEGOŚ, a kiedy to COŚ już nadejdzie, zazwyczaj mija tak szybko, że nawet nie zauważamy, kiedy. Wtedy przez kilka dni, tygodni żyjemy pamięcią o minionym, by po chwili znowu zacząć odliczać i wyczekiwać.
Dlaczego tak się dzieje? Pewnie tak jest nam łatwiej. Jedni, znużeni pracą, czekają na weekendy i wakacje, inni wyczekują ważnych wydarzeń w swoim życiu – wyjazdów, ślubów, spotkań. Jeszcze inni po prostu nie potrafią inaczej żyć, bez konkretnego celu na horyzoncie. Mam wrażenie, że jesteśmy niesamowicie skupieni na odległych wydarzeniach, ale co właściwie dzieje się z nami w międzyczasie? Na czym polega takie wyczekiwanie? Jak wygląda nasze życie „od do”? Korzystamy z niego, czy tylko wegetujemy?
Próbowaliście zadać sobie kiedyś pytanie, gdzie w Waszych wyobraźniach spędzacie najwięcej czasu? W przeszłości, teraźniejszości czy przyszłości? Mnie to pytanie bardzo zaskoczyło, bo nigdy nie zastanawiałam się nad swoim życiem z tej perspektywy. Oczywiście musiałam szczerze przyznać, że sporą część czasu spędzam w przeszłości, ale jeszcze większą, planując przyszłość, zastanawiając się nad nią i gdybając.
Ale co z teraźniejszością? Czy ja faktycznie żyję, czy tylko na coś czekam? A może żyję wyobrażeniami o przyszłości, wspierając się tym, co było? Obawiam się, że zawieszając się w ciągłym wyczekiwaniu najzwyczajniej w świecie omija nas życie, które przecież opiera się na doświadczaniu. Skupiając się tak bardzo na przeszłości i przyszłości w ogóle nie zwracamy uwagi na to, co dzieje się tu i teraz, zamykamy się na możliwości i wydarzenia. Jesteśmy na tyle pochłonięci przyszłością, snuciem odległych planów i marzeń, że zapominamy o działaniu. Przecież zamiast godzinami rozmyślać o tym, co wydarzy się za dziesięć lat, już dziś możemy zacząć działać i przeznaczyć naszą energię na bycie TU i TERAZ.
Tak łatwo przychodzi nam ocena, w tym również własnego życia, jako nudne i nieciekawe. Jakże często słyszę słowa „u mnie właściwie nic się nie dzieje”, wypowiadane z wyrzutem i jakby pretensjami. Pytanie, czy i co zrobiliśmy, aby to zmienić? Bo jeśli biernie tygodniami czekamy na COŚ, co minie jak błyskawica i za chwilę będzie tylko wspomnieniem, a w międzyczasie trwamy w zawieszeniu, to zawsze będziemy mieli poczucie zmarnowanego, niewykorzystanego czasu i życia przelatującego przez palce.
Staram się w teraźniejszości, wybiegając czasem w przyszłość do tych wszystkich fajnych rzeczy, które zrobimy! Ale o przeszłości nie zapomina, w końcu to ona mnie ukształtowała.
Kiedyś była to przyszłość, a teraz teraźniejszość zdecydowanie dominuje, choć lubię od czasu do czasu sięgać po wspomnienia czy zastanawiać się, co jeszcze mogę od życia wyciągnąć. 🙂
Chyba częściej powinniśmy się nad tym zastanawiać 🙂
Bardzo ciekawy i ważny temat. Ja niestety najmniej czasu spędzam w teraźniejszości, choć staram się tego nauczyć 🙂 Pozdrawiam i powodzenia
Ciekawie napisane… Bo najczęściej jest to wszystko, tylko nie teraźniejszość…
Dobre pytanie… nie żyjemy chwilą, tym co dzieje się tu i teraz. Ciągle czekamy na coś.- na lepszy dzień, lepsza pogodę a gdyby tak cieszyć się po prostu z nowego dnia? i wykorzystać go na 100%? 🙂
dokładnie 🙂
No dałaś mi tym tekstem do myślenia
Ludzie czekają cały tydzień na piątek, cały rok na lato i całe życie na szczęście zapominając, że szczęście jest tu i teraz.
Tyle jest prawdy w tym co piszesz…
Cieszmy się chwilą, która trwa, bo ona się nie powtórzy.
hm… filozoficznie… ciekawie… człowiek całe życie się uczy…